Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/249

Ta strona została przepisana.
— 245 —

gradem celnych strzałów, które siały śmierć i popłoch w szeregi szturmujących...
Dragonia konna słynęła celnem strzelaniem, i co już wówczas rozstrzygało bitwy, bardzo szybko dawała ognia, nabijając muszkiety tak śpiesznie i wprawnie, jak najlepsi fizylyerowie pruskiego Fryderyka.
Dwie takie salwy, a Konfederaci cofnęli się w ogromnym nieładzie, porzucając rannych i zabitych. Fogelwander mógł sobie powinszować pierwszego powodzenia.
Równocześnie odparty został atak na fortyfikacye Karmelickie.
Konfederaci nie dali się jednak odstraszyć pierwszą porażką. W parę godzin ponowili atak na całą wschodnią linię obronną. Odparto ich — po raz wtóry. Przed samym świtem próbowali szczęścia po raz trzeci.
Ozwały się hejnały w ich szeregach, zabrzmiały pieśni, postem nastąpiła cisza a nagle z wielkim okrzykiem i podwojoną zaciętością rzucili się po raz trzeci do szturmu.
Tym razem uderzyli w trzech miej-