szym i najniebezpieczniejszym nawet wypadku.
— Porwisz, stary towarzyszu — rzekł do wachmistrza — proszę cię o radę w ważnej i ciężkiej, w bardzo ważnej i bardzo ciężkiej sprawie. Radź mnie tak, jakbyś radził sobie...
— Mości rotmistrzu — odparł stary żołnierz — z respektem mówiąc, lepiejbym nawet chciał poradzić, niż samemu sobie...
— Wystawże sobie, Porwiszu — mówił Fogelwander — że masz wyjechać ze Lwowa na jakąś wyprawę, bardzo trudną i bardzo niebezpieczną, na której i kłopotu nabawić się można, i nawet głowę położyć, a potrzebowałbyś koniecznie towarzysza wiernego i dzielnego, coby cie nie opuścił, w potrzebie, nie stchórzył w stanowczej chwili, nie opuścił, lub nie zdradził... Kogobyś wziął z sobą?
Porwisz, który słuchał z największem natężeniem, pomyślał chwilkę, uśmiechnął się lekko, przystrzygł swemi wysztorcowanemi wąsami i odparł:
— Gdybym udawał się na taką wy-
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/262
Ta strona została przepisana.
— 258 —