prawę, a był z pokornym respektem powiedziawszy, panem rotmistrzem Fogelwandrem, tobym wziął z sobą wachmistrza Szymona Porwisza, z drugiej chorągwi dragonii koronnej, z plutonu 1.
— Doskonalebyś zrobił, stary przyjacielu! — zawołał Fogelwander — i ja też posłucham twojej rady... Ale gdybyś nie był Fogelwandrem, gdybyś wyprawiał się sam, jako Porwisz, kogo byś wziął za towarzysza?
Porwisz myślał chwilę, a potem zawołał stanowczo:
— Tylko Ogarka, mości rotmistrzu, tylko Ogarka! Z całego garnizonu, jak przy apelu stanie, wziąłbym tylko Ogarka!
— Któż to jest ten Ogarek?
— Ogarek, mości rotmistrzu, to sierżant z gwardyi pieszej koronnej, to ten sam Ogarek, mości rotmistrzu, co to, jakem z respektem meldował, przedał temu żydowi kozaka Kłyszkę zamiast watażki.
Fogelwauder przypomniał sobie teraz, że był to ten sam sierżant, który pomógł mu przenieść rannego hajdamaka do klasztoru karmelitów.
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/263
Ta strona została przepisana.
— 259 —