Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/270

Ta strona została przepisana.
— 266 —

i prywatne były literalnie przepełnione, a wszystkie ulice roiły się przekupniami.
Spotykałeś tam najrozmaitsze stroje, słyszałeś najrozmaitsze języki. Był to bazar niemal światowy.
Z Frankfurtu, Lipska i Wrocławia zwożono olbrzymie ładunki sukna, bawełny i płócień: Włochy nadsyłały jedwabie, korale, mozajki i złotnicze towary; ze Styryi dostawiano żelazo, z dalekiej Azyi kadzidła, kitaj i herbatę...
Rosya rzucała na targ przepyszne futra; Grecya ubiegała się z Turcyą o lepsze na polu dywdyków, adamaszków, kobierców i złotogłowia; Tryesteńscy kupcy zwozili całe ładunki kawy, bakalij i południowych owoców; Francya nadsyłała towary zbytkowne, Hiszpania i Cyprya najwytrworniejsze wina.
Polski handel także miał tu niepoślednie miejsce. Czem chata bogata, tem rada. Z krajowych towarów zakupowano za granicę zboże, miód, wosk i konie. Bywały jarmarki, na których przedawano w Brodach 12,000 centnarów wosku, 5,000 centnarów miodu polskiego.
Czem jednak słynął także jarmark