ba było przed rozpoczciem jakichś kroków informować się ile możności. Fogelwander postanowił udać się do znajomych oficerów załogi brodzkiej, i jako świadomych stosunków miejscowych, wybadać ich co do Arona i Szachina, którego osobiście znać mogli. Bez takich wstępnych informacyi nie dało się nic zrobić.
Fogelwander powrócił do swojej stancyi, gdzie obaj żołnierze czekali nań niecierpliwie.
— Mości rotmistrzu — rzekł do niego Porwisz, który z właściwą sobie starannością odświeżył się z podróży i wąs marsowo nasztorcował i naczernił — prosimy o ordynans!
— Nie mam jeszcze dla was ordynansów, kochani kamraci. Zdaje się, że dłużej czekać i rozglądać się będziemy musieli, nim rozpoczniemy wojnę. Daje wam wolność na dzień cały aż do godziny siódmej wieczorem.
— Oto macie laffę wojenną — dodał Fogelwander, dając po dukacie żołnierzom — idźcie na miasto, oglądnijcie sobie jarmark, i znajdźcie sobie kam-
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/277
Ta strona została przepisana.
— 273 —