— Co znaczy ten śpiew? — zapytał niecierpliwie Fogelwander.
— Wracam z językiem! — odparł Ogarek.
— I to z bardzo głośnym, jak widzę!
Ogarek nie odpowiedział nic na ten przycinek i skinął na Kwackiego, aby wszedł.
— Kto to jest? — zapytał oficer.
— To jest język, mości rotmistrzu — odparł Ogarek — to jest Ariodantes... Kwacki!
— Nazywam się właściwie Wojciech — prostował Kwacki mnąc czapkę w ręku.
Ogarek widząc zniecierpliwienie rotmistrza, odesłał Kwackiego napowrót do drugiego pokoju i opowiedział wszystko.
— Wołaj go tu! — zawołał ucieszony — Fogelwander.
Kwacki wszedł, do pokoju.
— Wszystko, co ci przyrzekł Ogarek — rzekł oficer — spełni się. Masz na to słowo moje oficerskie. Wyrobię ci pardon i powrót do łaski u pana generała Witte’go, a ceugwartowstwo cię me minie. Nadto otrzymasz nagrodę
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/297
Ta strona została przepisana.
— 293 —