Była to postać fantastyczna i dziwnie potworna. Wysoka; chuda, kobieta ta miała twarz żółtą i w tysiączne zmarszczki pofałdowaną, policzki kościste i głęboko zapadłe, nos ogromnie duży, który zakrzywieniem swem dodawał twarzy wyraz okrucieństwa i drapieżności. Oczy duże, zapadłe, zaszłe krwią, i migające zielonawym połyskiem, jak u kota, nadawały całej fizyognomii coś, co przypominało nocne zmory i widziadła w śnie gorączkowym, lub maszkarony na starych budynkach....
Postać ta stanęła jak zjawisko nieruchome....
Ujrzawszy czterech nieznanych ludzi, stara kobieta jakby skamieniała od zdumienia i przestrachu....
Chwilkę stała niema, aż nagle oczy zamigotały jej złowrogo, a sine zaciśniete usta poruszyły się, jakby do okrzyku...
Zjawisko to sprawiło dziwne wrażenie na Fogelwandrze i jego towarzyszach.... Gdyby w pokoju powitała ich była cała banda zbójecka, gdyby im były od razu zajrzały w oczy wyloty luf lub
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/316
Ta strona została przepisana.
— 312 —