der słyszał, jak słabe i drobne dłonie usiłowały wyprzeć drzwi zamknięte.
— Otwórz natychmiast, upiorze! — zawołał groźnie Fogelwander do starej kobiety.
— Ja klucza nie mam. Zapomniałam go. W przestrachu zatrzasnęłam drzwi, sprężyna zapadła, i nikt teraz zamku tego nie otworzy — odparła stanowczo kobieta.
— Mości rotmistrzu — ozwał się Ogarek — tak się z damami nie mówi. Piękna i zacna damo — począł zwracając się z grzecznym umizgiem do wiedźmy — czy nie zechcesz pocisnąć tej sprężyny? Jeśli nie uczynisz tego, wdzięczna figlarko, zgubisz mnie. Będę musiał zastrzelić cię, synogarlico, a cóż moje życie warte, gdy ty żyć przestaniesz?! „Otwórz! ach otwórz, Amintho!“ Raz! — dwa!!
Ogarek tak stanowczo położył palec na cynglu, że wiedźma zadrżała, i rzucając wściekłe spojrzenie na gwardyaka, wskazała milcząc mały metalowy guzik w ścianie.
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/320
Ta strona została przepisana.
— 316 —