ze swoimi towarzyszami u drewnianej budy.
— Wejdźmy do środka, ztąd bronić się będziemy wygodniej — rzekł oficer.
Buda była bardzo mała, tak, że ledwie pomieścili się wszyscy. Z dwóch stron były w niej małe otwory zamiast okienek, w trzeciej ścianie były drzwi, czwartą ścianą był parkan. Fogelwander postawił u drzwi Porwisza, przy jednem okienku Kwackiego, przy drugiem Ogarka.
— Strzelajcie ztąd, a celnie! Musimy wytrzymać oblężenie!
— Ja mości rotmistrzu, jeśli wola, zrobię wycieczkę! — proponował Porwisz, ale nie został wysłuchany.
— Kwacki! — zapytał Fogelwander — czy w dachu tej budy da się szybko zrobić wyłom?
— Niepotrzeba go robić — odparł Kwacki, strzelając właśnie — jest tam duża dziura, którą zatkałem słomą.
Fogelwander znalazł słomę i wy ciągnął ją z dachu. Potem wziął od gwardyaka drabinkę sznurową, i stanąwszy na małym stołku, który stanowił
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/329
Ta strona została przepisana.
— 325 —