słów oficera, wyrzeczonych z bardzo stanowczym naciskiem.
— Oho, jeszcze nie wszystko, jasny panie — ozwał się znowu — a co ze skarbem będzie? Jabym był i tak was wyszukał; ja sprawiedliwy człowiek. Com powiedział we Lwowie, tom powiedział, ja słówka z tego nie zmienię. Skarb Panu Bogu, mnie i wam. Bogu na sławę, mnie na odpoczynek w starości, wam na uciechę, bo wy młodzi, jeno wam hulać po bożym świecie. I to jest główna sprawa, dla której tu także przyszedłem. Wy może myśleli: Trokim zdrajca, Trokim uciekł, słowa nie dotrzymał.... A jak ja nie miałem uciekać, kiedy można było? Była bitka, przyszły konfederaty, daj im Boże zdrowie, w sam czas przyszły — wy mogliście dostać kulą w głowę, ot i po was... A ze mną co wtedy? Monachy wasze byłyby mnie wydały znowu do lochów; i bajka nudna jak długa, a co dopiero bieda i niewola w lochach... Ot, i dla czego ja uciekł. Ale ja byłbym was znalazł koniecznie. Podzielimy się rzetelnie i sprawiedliwie...
W tej chwili dało się słyszeć silne
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/353
Ta strona została przepisana.
— 349 —