— do tego wszystkiego nie dali odpocząć nigdy konfederaci, niepokoili hajdamacy, dokuczali opryszkowie, a garnizon był mały, funduszów prawie żadnych.
Mimo tylu ustawicznych kłopotów i trudów, miał pan generał czas do spraw nauki i wiedzy. Miał piękną biblioteką, był zawołanym miłośnikiem i znawcą numizmatyki, posiadał bogaty zbiór najrzadszych i najstarożytniejszych monet, utrzymywał wszystkie lepsze owego czasu gazety jak np. lejdejskie, biponckie, utrechckie i hamburskie, pożyczał je, lub prokurował całemu Podolu, a nawet Jego Mość pan hospodar wołoski u niego się dziennikami zasilał.
Spostrzegamy, że wpadliśmy w dygresyą, której nie bedą może radzi nasi czytelnicy, ale chcieliśmy choć po krótce scharakteryzować tego zacnego żołnierza, chociaż w naszej powieści odgrywa on tylko bardzo uboczną chwilową rolą. Gdy Fogelwander stanął przed generałem, ten zbliżył się do niego z uśmiechem uprzejmym i kładąc mu dłoń na ramieniu, rzekł:
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/364
Ta strona została przepisana.
— 360 —