komendant Korytowski straż nad więzionymi we Lwowie hajdamakami. Oddanie tego wstrętnego nadzoru Fogelwandrowi było dowodem niełaski komendanta, rodzajem kary, która dumnemu oficerowi w wysokim stopniu była dotkliwą.
Mimo rozdraźnienia musiał Fogelwander przenieść to upokorzenie. Najrozmaitsze wprawdzie awanturnicze plany kłębiły mu się już w myśli, ale żadnego jeszcze stanowczego nie obrał. Do pewnego czasu musiał pozostać jeszcze w służbie. Szpada i złoty bandolet dawały mu przecież jakie takie stanowisko — zrzuciwszy mundur, zostałby prostym awanturnikiem, bez środków i bez widoków.
Było to w kilkanaście dni po przybyciu do Lwowa więźniów hajdamackich. Rotmistrz Fogelwander znajdował się w swojem pomieszkaniu i przemyśliwał właśnie nad środkami ratunku, który stawał się coraz pilniejszym. Porzucić służbę i rzucić się w świat na igrzysko losu, udać się do Turcyi, przyjąć turban i stać się drugim Bonneva-
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/37
Ta strona została przepisana.
— 33 —