Tak odbył się akt oddawania i odbierania posła. Sztab cały i oficerowie udali się razem z internuncyuszem Lasopolskim do ogromnego namiotu; odbyć się tu bowiem miał bankiet, nim ruszyć miano do Żwańca, gdzie poseł odbyć miał kwarantannę. Dragonia Fogelwandra zsiadła z koni i otoczyła namiot jako straż honorowa, a sam Fogelwander miał już udać się na bankiet, gdy nagle wrzask podniósł się ogromny w jego pobliżu...
Jakiś stary Greczyn, z siwą poważną brodą, w stroju swego narodu, usiłował koniecznie przedrzeć się przez łańcuch dragonów, którzy muszkietami zagradzali mu drogę... Grek rzucał się namiętnie, odtrącał żołnierzy, wołał rozmaitemi językami, byłby niezawodnie padł pod bagnetami rozgniewanej straży, gdyby Fogelwander nie był mu pośpieszył na ratunek.
— Panie oficerze — wołał Greczyn po francusku, ujrzawszy Fogelwandra — puść mnie natychmiast do p. Boscampsa! Muszę się z nim widzieć koniecznie i zaraz!
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/374
Ta strona została przepisana.
— 370 —