miejscu. Na dnie jaru leżały jakieś zwłoki, na których znać było jeszcze resztki chłopskiej płótnianki. Czaszka bielała na szarem tle skały; włosy tylko z sełedcem pozostały jeszcze na niej, ciało snać krucy i zwierzęta, dzikie obgryzły zupełnie... Koło trupa leżał krótki sztuciec kozacki...
Fogelwander przypomniał sobie opowiadanie Trokima i szepnął do siebie:
— To Puk watażka, strącony w przepaść...
Bimbasza tymczasem biegł dalej i coraz bardziej spieszyć się zdawał, mimo licznych ran i ciężko skaleczonej nogi. Fogelwander i Porwisz szli za psem i chłopem drogą dziką i niebezpieczną. Mijali debry i wyłomy, przewijali się wśród urwisk, pięli się po stromych skałach, przedzierali się przez chaszcze gęste, spuszczali w głębokie doły i jary...
Bimbasza nie zatrzymywał się nigdzie...
Oficer począł już żałować swej ciekawości, która go zawiodła w ten prawdziwy labirynt skał i przepaści. Ale
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/384
Ta strona została przepisana.
— 380 —