jest w Kamieńcu, w Brodach, we Lwowie nazywają mnie Bunia, w Chocimiu Szachin.
— Nie potrzebuję niczego.... odparł niechętnie Fogelwander, niekontent, że mu ten dziwny gość przerwał myśli, w których był pogrążony.
— Niech wielmożny pan rotmistrz tego nie mówi — począł szybko mówić Szachin, nie zmieszany szorstkiem przyjęciem oficera — Szachina każdy potrzebuje, Szachin każdemu usłuży. Ja nie jestem zwykłym natrętem. Wszędzie i szlachta i panowie oficerowie znają Szachina. Niech pan rotmistrz zapyta. Ja robię interesa i z panem generałem Witte’m, i z baszą chocimskim i sam hospodar wołoski zna mnie dobrze. Niech jaśnie pan graf raczy mnie tylko wysłuchać....
Fogelwander z roztargnieniem słuchał Szachina, który korzystając z bierności oficera, szybko i ostrym głosem mówił dalej:
— Mam konia na przedaż, że sam sułtan jeździć na nim może.... Koń z pustyni arabskiej, pod hetmana. Mam
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/41
Ta strona została przepisana.
— 37 —