dzaj warkocza, znak kozacki, tak zwany osełedec....
Małe, ponure, ale ogniste oczy strzelały dzikim połyskiem z pod brwi nadzwyczaj gęstych, szerokich i krzaczastych. Nos był spłaszczony, czoło nizkie i ostro sklepione, co dodawało całej fizyonomyi opryszka coś zwierzęcego. Na domiar twarz jego oszpecona była wielkiemi bliznami....
Na tym to jeńcu spoczęło z widoczną radością oka Szachina. Po ustach handlarza dusz przewinął się uśmiech przelotny....
Tymczasem opisany przez nas hajdamak spostrzegł świeżo przybyłych widzów. Z pod gęstych brwi jego strzeliło spojrzenie na Szachina. Spojrzenie to było krótkie, szybkie jak błyskawica, ale Fogelwander uważał je dobrze. W tem spojrzeniu malowały się najrozmaitsze uczucia — jednym rzutem wyraziło ono i przerażenie i gniew wściekły, i rozpaczliwą jakąś rezygnacyę.
Ta błyskawiczna zamiana spojrzeń między opryszkiem a Szachinem w naj-
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/55
Ta strona została przepisana.
— 51 —