wie, jak wlazł między hajdamactwo...
— Jakże on się nazywa? — zapytał Fogelwander.
— Trokim mu na imię, nazwiska nie znam.
— Wiedz że o tem, panie Szachin, że ten twój Trokim, to największy zbrodniarz, to kampańczyk, watażka.... Mam rozkaz od komendanta, aby go strzedz surowo i na żadną reklamacyę nie wydać nikomu....
— To być nie może, aby on był kampańczyk — odparł Szachin, na którego twarzy przebijało się wielkie niezadowolenie — to być nie może, to pewnie pomyłka. Ja nie chcę fatygi pańskiej daremnie — dodał znacząco i sięgnął w zanadrze wydobywając pełną kieskę złota.
Fogelwander groźnie spojrzał na Szachina i zawołał:
— Schowaj to i ruszaj, bo, jakem żyw, aresztować cię każę, i spóźnisz się o trzy dni z wizytą u multańskiego Hospodara Jegomości!
Szachin cofnął się szybko o trzy kroki i rzucił jadowite spojrzenie na oficera.
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/65
Ta strona została przepisana.
— 61 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/29/W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu/page65-1024px-W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu.jpg)