kasie położę, na znak, że nie uciekł....
— Bez tego się zapewne obejdzie — rzekł z uśmiechem rotmistrz — ale strzeż się, aby ci z pod rąk nie przepadł. Powtarzam ci, że wiele mi na tym opryszku zależy. Gdyby kto z panów szlachty go reklamował, jako poddanego, nie wydaj; gdyby który z panów oficerów chciał go wziąć na własną odpowiedzialność, oprzyj się temu; gdyby nawet ze sztabu co przyszło, zakręć, skłam, mną się zasłoń, schowaj go, powiedz, że uciekł, bylebym go zastał jeszcze. Odpowiedzialność ja na siebie wezmę.... Rozumiesz?
— Rozumiem, mości rotmistrzu — odparł Porwisz, a w tem jedynem słowie przebijało się tyle energii i żołnierskiego posłuszeństwa, że dawało ono zupełną rękojmię, iż rozkaz co do joty będzie spełniony.
— Bywaj tedy zdrów przyjacielu! — zawołał Fogelwander i ścisnął serdecznie rękę wachmistrzowi.
Porwisz salutował ze służbistym respektem i wyszedł z miną zadowoloną i poważną, aby już zaraz pomyśleć o wszelkich środkach ostrożności.
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/74
Ta strona została przepisana.
— 70 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/29/W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu/page74-1024px-W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu.jpg)