Żołnierz patrzał z głębokim respektem na wachmistrza. Porwisz wpakował kulę do muszkietu, opatrzył kurek, podsypał panewkę, nakręcił sam nowy ostry krzemień i oddał go dragonowi.
— Teraz — rzekł uroczyście i tonem protekcyjnym — teraz gdyby sam komendant i książę piekielny Lucyper, przyszedł do ciebie, to jak mu strzelisz w łeb tą kulą, nie wróci pewnie do piekła przed capstrzykiem.
Uspokojony o skuteczności swych środków, Porwisz nie zapomniał o innych także rzeczach. Kazał dać Trokimowi świeżej słomy, podał mu chleba, małą flaszkę wódki i kawał mięsa.
— Trzeba z tym rabownikiem jak z jajem — tłómaczył sam przed sobą ten niesłychany w jego oczach zbytek — kiedy rotmistrzowi tak mocno chodzi o tę kanalię.... Gotów zachorować i pójść nagle do apelu przed Belzebuba, do obersztabu... A Porwisz potem odpowiadać będzie przed rotmistrzem.
Załatwiwszy tak wszystko, uspokoiwszy gruntownie swoje żołnierskie sumienie, Porwisz udał się do swej kwa-
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/78
Ta strona została przepisana.
— 74 —