tery późnym wieczorem, — aby odpocząć po trudach dziennych snem sprawiedliwych.
Nazajutrz była niedziela. Pan wachmistrz Porwisz assystowawszy w paradzie kościelnej, wybrał się na przechadzkę po mieście. Stary żołnierz ustroił się, odświeżył, wykrygował, jak przystoi na wojownika, co się szanuje i miewa jeszcze pewne pretensye do płci pięknej....
Mundur dragonii koronnej był piękny, a marsowa postać Porwisza dzielnie w nim wyglądała. Miał na sobie kolet świąteczny łosiowy, burtowany misternie czerwonemi taśmami, na piersiach i plecach kolet ten ozdobiony był dużą pozłocistą gwiazdą blaszaną. Była to odznaka gwardyi królewskiej.
Ryngraf pod szyją połyskiwał z daleka na słońcu, sztylpy jaśniały czarnym połyskiem, szabla polerowana dumnie brząkała wraz z ostrogami po bruku. Wąsy wyczernił pan wachmistrz i wysztorcował woskiem i żywicą po regulamencie, tak, że sterczały groźnie jak mordercze narzędzia, włosy upudrował obficie, fontazik przy harcapie przewią-
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/79
Ta strona została przepisana.
— 75 —