Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/90

Ta strona została przepisana.
— 86 —

— Gdzie są rycerze, tam jest koło, rycerskie, i basta! Gwardya piesza koronna ma racyę i niechaj mówi dalej!
— Szlachetne koło rycerskie i mili kamradowie! — ciągnął dalej gwardyak — mam honor osobliwy rekomendować wam tu oto obecnego, zacnego młodzieńca, JMć Pana Tymofieja Kłyszke, setnika w chorągwi nadwornej kozackiej JW. pana wojewody kijowskiego.... Olśniony splendorem naszego zgromadzenia, mężny ten owo rycerz i cnotliwy komandyer prosi przez moje usta w skromności chwalebnej i o ten zaszczyt, aby mu wolno było stawić przed nami antałek muszkatela.
Kłyszko uśmiechnął się szerokiemi usty i nizko ukłonił, a cały stół chórem zawołał:
— Zgoda, zgoda! Akceptuje się i pana Kłyszkę, i jego intencyę, i muszkatel!
Stanął w jednej chwili antałek, a pan wachmistrz Porwisz pierwszy go rozpoczął toastem w ręce Kłyszki....
— Zdrowie twoje assawuło!
Posypały się zdrowia najrozmaitsze, i króla Jegomości, i Rzeczypospolitej, i