Kilkanaście lat upłynęło od czasu, gdym przypadkowo znalazł się w Zakopaném, gdym po raz pierwszy zapoznał się z tym najpiękniejszym ziemi naszéj zakątkiem: ale dwudniowy pobyt w Tatrach rozdrażnił mię tylko i rozmarzył, a w duszy niewypowiedzianą tęsknotę do nich zaszczepił. Cóż można było w dwóch dniach zobaczyć? Zaledwie dolinę Strążysk z wodospadem Siklawicy i podnóżem Giewontu; Kuźnice, Jaszczurówkę i wybuch źródeł Bystréj w Kalatówkach; to wszystko niczém! — Nie być ani na jednym szczycie: nie spojrzyć ani razu z podobłocznéj wyżyny na nieprzejrzane obszary ziem u ich stop rozłożone; nie widzieć chaosu pogmatwanych iglic i nie doznać uczucia trwogi zapuściwszy wzrok w bezdenną tuż pod nogami otchłań — to znaczy wcale nie być w Tatrach.
Ale pilne interesa powoływały mię wówczas gdzieindziéj i trzeba było z ściśnioném sercem opuścić uroczą krainę. Odtąd widmo gór prześladowało mię bezustannie — osobliwie téż na wiosnę, wśród równin mazowieckich, kędy trudno o małe nawet wzgórze, na którémby strudzone nieprzejrzanemi płaszczyznami oko chociaż na chwilę spocząć mogło. Corocznie jakieś przeszkody stawały pomiędzy mną, a memi pragnieniami: mimo najszczerszych chęci nie mogłem chwilowéj znajomości z Tatrami w stałą zmienić zażyłość.
Nadeszła nakoniec chwila, w któréj zmuszony zostałem na dłuższy czas wybrać się do Zakopanego. Lekarze zalecili śp. żonie méj pobyt w powietrzu górskiém. Wypadało wyjechać tam z całą rodziną.
Od dnia zapadłéj decyzyi drzemiąca tęsknota do gór zbudziła się w méj duszy. Gromadziłem skrzętnie wszystkie opisy Tatr, począwszy od Dziennika Goszczyńskiego, aż do Przewodnika Eliasza. Czytaliśmy je skrzętnie, robili notatki, układali wycieczki przyszłe i zawczasu już cieszyliśmy się wrażeniami, jakie na nas wywrze ta czarowna kraina.
W ostatnich dniach czerwca, szczęśliwym trafem, spotkałem w mieście gazdę zakopańskiego, Wojciecha Jaczaka, który po żonie przybrał nazwisko Sierockiego. Góral czystéj krwi, nie młody, ale rzeźki, żywy, rozmowny. Zaprowadziłem go do domu, gdzie wszystkim przypadł do serca. On nam dopełnił wiadomości zaczerpniętych z książek. Ugodziliśmy się o mieszkanie i furmankę. Za tydzień miał po nas przyjechać, upominał tylko, żeby wszystko było gotowe.
Samo już wybieranie się w Tatry ma bardzo wiele uroku. Myśl rzucenia na jakiś czas nudnego miasta, z jego letniemi skwarami, z duszącą atmosferą, pełną