bie, gdyż parasolki, zwłaszcza téż na wycieczkach w góry, są prawdziwą przeszkodą. Bielizny należy brać podostatkiem.
Wybiérając się do Zakopanego na dłuższy pobyt, zabrać należy także perspektywę, potrzeby do pisania, przyrządy do szycia, szczotki, lusterka i najpotrzebniejsze lékarstwa. Mężczyźni palący winni zaopatrzyć się w tytuń i cygara, wszyscy zaś w drobną zdawkową monetę, bo tutaj o nią bardzo trudno i nieraz dla jéj braku trzeba się wyrzec kupna. Kto wreszcie tam wyjeżdża, a chce obeznać się ze wszelkiemi potrzebami jaknajdokładniéj, dowiedziéć o wycieczkach i sposobie ich odbywania, niechaj kupi Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnicy Walerego Eliasza, wyszły u J. K. Żupańskiego w Poznaniu, książkę bardzo praktycznie napisaną i dającą szczegółowe a cenne i niezbędne wskazówki.
Zjazd publiczności, zwiększający się od lat kilku, jak z jednéj strony polepszył dolę ubogiego ludu tutejszego, tak z drugiéj wywarł zgubny wpływ na górali, ucząc ich chciwości i zdzierstwa, a powodem tego ludzie niepraktyczni, chorobliwi filantropi, niewiedzący w jaki sposób obchodzić się z ludem należy, ażeby mu dopomódz, a nie psuć go.
O tym właśnie ludzie chcę nieco obszérniéj pomówić, bo opisy dotychczasowe, z bardzo małym wyjątkiem, grzészą przesadą i mijają się z prawdą. Goście, a szczególnie nasi kochani Warszawiacy, mieszczuchy czystéj krwi, widujący lud wiejski tylko za Żelazną bramą, w Czerniakowie i Wilanowie, a znający tak wieś, jak górale Warszawę, dostawszy się piérwszy raz w góry, nagle stykają się w codziennych stosunkach i mieszkają przez kilka tygodni z ludem tutejszym. Że jest-to lud uprzejmy, rozmowny, a przytém niezmiernie ciekawy, więc przybysze, w przekonaniu że napotkali dziewiczą prostotę, wpadają w zachwyt i sielankują się w najkomiczniejszy sposób. Traktują oni ten lud jako małą, niewinną i niczego nieświadomą dziatwę, unoszą się nad nim i widzą w nim ideał doskonałości i cnoty. Zdaje im się że złoty wiek, uciekłszy z miast, ulokował się w tatrzańskiéj pustelni i że dla niesienia pokarmu duchowego tym naiwnym prostaczkom Opatrzność tu zesłała mędrców miejskich.
Strona:Władysław Ludwik Anczyc - Zakopane i lud podhalski.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.