Strona:Władysław Matlakowski - Wspomnienia z Zakopanego.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.




20 września 1892 r.

Cudny słoneczny ranek, pierwszy silny mróz, który jednak wnet stajał, skoro tylko słońce trysnęło z poza Koszystej. Milcząco stoją letnie domy pod lasem; pusto tu i głucho; odpłynęła ludzka fala, zabito drzwi i okna. Na owsisku, w cieniu pod samym lasem, niepłoszone żerują zięby, zrywają się i zmykają w gąszcz czarny, tajemniczo wyglądający pod światło. Na opustoszałym domu głucho śpiewa ślinogorz, jakby to była wiosna. Na polanie martwo, cicho, zamilkły i odleciały skowronki i jerzyki, które niedawno z piskiem przeszywały powietrze, lecz zato las rozbrzmiewa srebrnymi, najcudniejszymi głosikami, cienkimi i wysokimi, jakie