Strona:Władysław Matlakowski - Wspomnienia z Zakopanego.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

słało jeszcze zagasłe słońce, uwydatniły się zagony chmur za zagonami, jak kulisy powysuwane jedne zza drugich. Chwilę trwało zjawisko — zagasło, i świat zniknął w pomroce nocnej.





19 grudnia.

Odwilż; dmucha mocny wiatr południowo-zachodni, wyciągając chmury w długie obłoki, oplątane około najwyższych turni. Całe niebo tak malownicze, że napatrzeć się nie można, choć całe zawalone chmurami, lecz chmury te nie grube, napęczniałe, ale płaskie, jak pociągnięcia lawunkowe, rozmaitymi odcieniami tonów niebieskich, od zimnego sinawego, aż do niebieskawo-ołowianego. A jeden ton zachodzi na drugi, jak rozlana farba wodna, nasiąkła w papier, po brzegu mocniejsza, wypłowiała i blada środkiem. Inne spody chmur ochrowe. W zgodzie z tem bogactwem form i barw nieba jest i ziemia: wszystkie regle — czarno-granatowe; w zagłębie-