Strona:Władysław Orkan - Drogą czwartaków od Ostrowca na Litwę.djvu/114

Ta strona została przepisana.

wyżyny i, wypierając z dwóch pozycyi — jedna za drugą — Moskali, przyczem pułkownik sam idzie w tyralierskiej linii, zstępuje ku położonej w kotlinie wsi.
Po krótkim ogniu, energicznym ruchem, nim nieprzyjaciel miał czas się opatrzeć, zajmuje batalion Galicy Wolę Ossowińską. Wszystko — — ze stratą siedmiu lekko rannych.
Zmierzch zapadł. Chodziło teraz o to, by ewentualny kontratak wytrzymać, nim siły większe nie nadciągną, a także poszukać łączności z prawem i lewem. W tej myśli poczyniono ubezpieczenia odpowiednie, rachując też słusznie na to, że nieprzyjaciel po energii ataków mniemać może o większych siłach, niż są, i kontrataku nie będzie próbował.
Treny nadciągły. Kuchnie mogły pod osłoną ciemności nocy dowieść kompaniom pożywienie, którego dzień cały chłopcy nie widzieli.
Komenda pułku stanęła postojem nocnym na skrzydle lewem, w lesie w Filipinie.
Noc przeszła w pilnej czujności, spokojnie.
Rano około godz. 9-tej udałem się z rozkazem do komendy batalionu I-go w Woli Ossowińskiej. Zastałem kap. Galicę w iście królewskiej kwaterze, w pałacu. Właśnie powrócił z pozycyi poza wsią, które oddawał nadeszłej węgierskiej Komendzie. Miał nadzieje, że odpocznie z dzień w tym pięknym dworze — rozkaz powoływał dalej.
Dwór w Woli Ossowińskiej przedstawiał się istotnie jako pańska rezydencya. Oprócz pałacu bogatego