Strona:Władysław Orkan - Drogą czwartaków od Ostrowca na Litwę.djvu/27

Ta strona została przepisana.

dość luźno pomoście. Drżą, uginają się pod ciężarem kolumn łodzie-pontony. Przewalają się pieściwie — od Śląska, od Tatr płynące — nurty Wisły.
Poniżej pionierzy odbudowują most spalony. Brzeg drugi znagła górzysty.
Wąż kolumn wpełznął na brzeg i, przewijając się zakrętami drogi, — olbrzymi, szary — piął się w górę, połyskał coraz wyżej, wyżej — aż zgasł za przechyleniem.
Przyostałe treny mają teraz święto przeprawy. Zwolna, zwolna wozów setka sie posuwa po pomoście. Grzbiety pontonów zrazu niepewne, przyszły wnet do równowagi. Zważyły, iż nieciężkie jest mienie Legionów.
Na górzystym brzegu rozłożył się Annopol, mieścina, całe miejscu temu wysokiemu nieodpowiednia. Minął ją też pułk ochotnie i wparł na drogę w kierunku Księżomiesza, gdzie kwatery noclegu były naznaczone.
Echa dalekich dudnień armat, które z północnej Strony z przestankami niedużymi od wczora słychać było, teraz ustały zupełnie. Natomiast ukazały się na skłonie nieba ku północy ledwoznaczne dymy. Co oznaczać mogło tylko jedno: iż Moskale palą wsi w odwrocie.