Strona:Władysław Orkan - Drogą czwartaków od Ostrowca na Litwę.djvu/30

Ta strona została przepisana.

przechodzimy koło ściany lasu, mamy sposobność podziwiać kunsztownie sporządzone wille z cienkich okrąglaków i gałęzi, w różnym lecz głównie we wietrznym — można nazwać — lub przewiewnym stylu, stajnie palowe o dachach chrustowych — cały willowy zakład leśny, godny wystawy wojennej. Niby zabawa dzieci. Czyj to pomysł, niewiada. Artyzm pewien, zbytek w urządzeniu schronisk wskazywałyby na robote Niemców.
Zarządzono odpoczynek na skraju lasu, a że kuchnie nadjechały — i obiad. Humory się poprawiły. Przy wymarszu zagrała orkiestra pułkowa. Ruszono ochoczo dalej.
Przy końcu w lesie, wzdłuż którego pułk maszerował, oglądaliśmy przemyślnie maskowane rowy strzeleckie Moskali kryte pomostami pochyłymi, zarzuconymi ziemią, chrustem, trudne nawet z blizka do odróżnienia od podłoża lasu. Przed nimi w przerwach zdradzieckie zasieki z drzew... Niektóre sosny stoją nadpiłowane: — nie mieli czasu ich zwalić.
Po drodze najdują się często porzucone naboje rosyjskie: wiele trafia się kul spiłowanych przemyślnie lub ponacinanych na końcu, aby działały w skutku jak kule »dum-dum«.
Nadjechał oficer ordynansowy z rozkazem, że pułk ma iść przez Urzędów, Ludwinów, do Ratoszyna, marszem ubezpieczonym, od Urzędowa w wojennem pogotowiu.
Wysłano więc naprzód kompanię ubezpiecza-