Strona:Władysław Orkan - Drogą czwartaków od Ostrowca na Litwę.djvu/39

Ta strona została przepisana.

rezerw wśród zbóż na opodalnym zboczu wyniesienia, (linie pierwsze zachylenie skrywa) przemykanie różańcem miedzami kawaleryjskich oddziałów i groźną czynność armat. Tuż pod grzbietem wzniesienia pod laskiem przyczaiła się ruchliwa baterya polna, sześć raz po razu dając w odstępach wystrzałów. Szukają jej szrapnele rosyjskie, co chwila wykwitają dymki rdzawe nad laskiem i pobok. Na dole, skryta za chałupą w osłonie drzew, pracuje ciężko baterya haubic. Błyski uprzednie wybuchów zdradzają tylko oczom źródło grzmotu.
Nie widząc skutków tych niszczących działań, mogło się odnieść wrażenie, że się jest w obliczu manewrów. Lecz i skutki dość rychło dały się nam widzieć.
Przejeżdżają wozy z rannymi — sznur długi. We wsi w dole mieści się stacya opatrunkowa. Stamtąd odwożą ich dalej, na tyły.
Na jednym z wozów znajduje się ranny legionista z naszego pułku. Skąd? jak? co? Gromada otoczyła wóz. Dowiadujemy się, że siedmiu ich, nie mogąc się doczekać walki, gorącością porwanych, wymknęło się nocy ubiegłej na linię, i z tych oto ten ranny, kilku poległo.
Po południu przeprowadzają kolo nas partyę jeńców z 750 ludzi. Warto przytoczyć okoliczności, w jakich tych jeńców dostano, a jakie nam odprowadzający ich landszturmiści 2 pułku 40 (rzeszowskiego) z tryumfem opowiadają.