Strona:Władysław Orkan - Drogą czwartaków od Ostrowca na Litwę.djvu/91

Ta strona została przepisana.

»O godz. 11-tej przed południem rozpocznie się atak. Podsunąć się i przygotować. Artylerya rozpocznie ogień o 10-tej przed południem.
Komenda Legionów. (Z rozkazu 19-go korpusu.)«
Patrzymy na zegarki: godzina 93/4.
— To na mnie już czas — podnosi się kapitan. Żegnając się, dodaje: — Będę czynił, co się da.
Pułkownik też niezwłocznie — po zakomunikowaniu rozkazu komendantom — udaje się na pozycyę.

~~~~~~~~~~~~~~

W kwaterze »pod dębem«.
Amaty poczynają grzmieć. Z poblizkiej bateryi wypadają raz po raz wybuchy, — dzwonią hukiem, jak młoty spiżowe. Śmiercionośne chichoty przelatują po łukach powietrznych ku przeciwległym jastkowskim wzniesieniem. — Z przestankami krótkimi trwa to chwile spore.
Depesza telef. z pozycyi (500 m. na półn.-wschód Jastkowa) do Komendy Leg. w Płonszowicach:
»Dnia 1/8. Godzina 10’50 przed poł. — 4 pułk dotarł tuż pod okopy nieprzyjacielskie na wschód od Jastkowa. — Roja.«
Chwile natężonego oczekiwania uchodzą. Grzmot armat po przestanku ozywa się ze wzmożoną siłą. Czuje się jednak, że przygotowanie artyl. ataku za słabe. Myśl liczy minuty w trwodze.
Gdzina jedenasta... Mija. Armaty ucichają. Atak nie doszedł do skutku.

~~~~~~~~~~~~~~

88