Teraz wolno im było publicznie okazywać sobie milość, całować się, pieścić spojrzeniami, chodzić we dwój do teatrów, jak i do kwietnych od strojnych kapeluszy parków.
Prometeusz nie z odpowiednią ochotą to czynił. Miał jeszcze jakieś onieśmielenie przed ludźmi, pozostałe z pustelniczego okresu, i nowo rodzącą się, w miejsce dawnej, bezkrytycznej a stanowczo zamierającej, do ludzi milości, jakąś niejasną niechęć do nich, gdy się im przyzierał zbliska. Lecz panna Irys gwałtownie pragnęła ukazywać się z nim razem na oczach ciekawości ludzkiej. — niech widzą, niech żółknieją z zazdrości przyjaciółki, że Prometeusz jest jej narzeczonym. Z niemałym bowiem trudem do tego wreszcie zdążyła.
Siedzieli więc obok siebie na Ławeczce, osłonionej krzewami bzu, i obyczajem narzeczonych darzyli się uśmiechami i jasnością ócz rozszcześliwionych.
— Jakiś ty śliczny! — wyszeptała w uniesieniu, spodziewając się dla siebie conajmniej podwójnych zachwytów.
Lecz Prometeusz nie douczył się jeszcze podręcznika dla narzeczonych, gdzie na końcu są odpowiednie rozmówki. Posiadał dotąd w tej kwestji elementarną tylko wiedzę. Zatem milczał, uśmiechając się grzecznie w podzięce, a przytem nie zauważył, jakoby w słowach przesadzała.
Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/132
Ta strona została przepisana.