Szli razem zwolna „alejami,
Pomiędzy drzewa, cisi, sami,
I padał biały kwiat lipowy“
Na ich marzące, śliczne glowy...
A iż nikto „nie wiedział o żadnej przeszkodzie“, po zapowiedziach formalnych odbył się ślub Prometeusza z panną Irys i zwyczajem wskazane wesele. O tem wydarzeniu, które, jakkolwiek spodziewane, „wstrząsnęło“ przecież „całą Warszawa do głębi“, pisał król reporterów w najpoważniejszym z wesołych dzienników:
„Już wczesnym rankiem, skoro świt zajaśniał, zgromadziły się tłumy ludzi przed kościołem wskutek ogłoszenia o mającej się odbyć uroczystości zaślubin znanej z piękności panny Irys, córki naszego znakomitego obywatela i kupca, ze znanym poetą i urzędnikiem banku... Prometeuszem.
„Właśnie zaświecały się księżyce lamp elektrycznych, gdy poczęły zajeżdżać przed kościół powozy. Wysiadły z nich strojne damy, wszystek kwiat naszej stolicy, a obok nich panowie we frakach o śnieżnie białych gorsach, którzy z rycerską galanterja podtrzymywali je, gdy, jak niebianki z Olimpu, spływały po stopniach powozów na ziemię.