mijając pewne niedokładności, w jakimś szczególe do znanej z kart wielkości jest podobna.
— Pan radca ma nos jak Juliusz Cezar — mówił z szacunkiem do sędziego.
— Pan aptekarz ma oczko jak Radecki!
I tym podobnie. Zauważył pobocznie, że zjednuje sobie tymi spostrzeżeniami przyjaciół. (Pospólstwo tylko nie wyróżniało się niczym).
Toteż grając z księdzem Łopatką trzecią już „partyjkę” — gdy śledził oczyma ponad karty w twarzy jego głęboko skupionej, jakie może mieć atuty w ręku — aż podskoczył na krześle w zdziwieniu i:
— Wie ksiądz co? — zawołał. — Ksiądz całkiem do Napoleona podobny!
Ksiądz Łopatka przybladł ze wzruszenia, po czym się rumieńcem okrył.
— Skądże... gdzież — począł jąkać.
— Jak Boga kocham. Że ja też dotąd tego nie spostrzegłem...
Nie mógł jednakże spostrzec wcześniej, bowiem dopiero tydzień temu, jak widział Napoleona — w sztuce, którą pokazywali w miasteczku przejezdni aktorzy.
— O... ten sam podbródek, te same usta, nos... nawet ten kosmyk włosów opadający na czoło. Prawdziwy Napoleon! Nawet by się ksiądz proboszcz nie potrzebował na scenę nic zmieniać. Jeno ta rewerenda...
Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/159
Ta strona została przepisana.