w oślepłem zapamiętaniu Po czym podszedł do wozu pijanym jakby od wzruszenia krokiem, odkręcił od luśni lejce, wsiadł do półkoszek i pojechał.
Odtąd trafiały mu się częste okazje. Bo już miał oczy wzwyczajone do wyszukiwania ich wśród zgiełku zdarzeń. Nieraz gromady całe napotykał, zwłaszcza podczas jarmarków lub wesel, nieraz jeno parę ludzi koło miedz przy drodze, ale tygodnia nie było, żeby nie miał sądu; sądził zaś sposobem prostym, jak się przytoczyło wyżej.
A że, sądząc jedynie z opowiadań ludzkich, pomylił się nieraz i prawdziwie w jakimś zdarzeniu niewinnych pokarał — ha no, to trudno: ludzka rzecz: mylić się w sądach.
I miał Kurzawa zadowolenie w swem sercu i nie czuł już tak ciężko swej niewoli, gdyż żył i czynił podług wiary.
I wiele lat tak jeździł i po drogach sprawiedliwość czynił.
Sława jego rosła z każdym czynem, pełno imienia jego było w okolicy i nawet w dalsze strony słyna o nim szła ciekawiąc ludzi, jakby o jakim bohaterze. Poczynali już po stronach mówić, że to niezwyczajny człowiek i dziwili się wielce jego czynom; tylko ci mało się dziwili, którzy go