w wierszu „Powiadali mi chrześni...“. W swoim zakresie jest ten utwór tak głęboko osobisty, że aż ogólno ludzki, podobnie jak Mickiewicza „Jest u mnie kraj...“, Norwida „Źle, źle zawsze i wszędzie...“. Zaleskiego „U nas inaczej...“, te perły liryki, wyrażającej boleść wyrwania poety z ojcowizny uczuciowej, Mówi ów wiersz Orkana o cierpieniu czlowieka, wrośniętego organicznie w swój świat wiejski, a wyrwanego zeń i rzuconego w wiry wielkomiejskie, wyrwanego nie fizycznie tylko. Jest to także „krzyk, co był z tego pokolenia“, echo przeżyć, z któremi porać się musial niejeden z rówieśnych, będących w podobnem położeniu uczuciowem. Taki zastrzał smutku i takie rozdarcie nie zabliźniają się łatwo; dusza, co je nosi, dusza twórcy, dążąca do wyrażenia się wpełni, reagować tu będzie cierpieniem długo i głęboko.
Smutek Orkana nie może więc dziwić. Ale w tragedji Rakoczego wyraziło się coś więcej niż smutek, jest w niej echo wielkiej przegranej, czekającej młodego szermierza zaraz na progu wejścia w „wiek męski, wiek klęski“. Porażka bohatera powieści jest również niewątpliwie zobrazowaniem klęski, doznanej w sobie przez samego twórcę. I on przecież, silnie reagując uczuciowo na nawale nędzy i krzywdy, usiłował przeciwstawić się jej, pójść w zapasy z zastygłym porządkiem świata. I na niego w jakimś momencie przyszlo bolesne rozeznanie granic
Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/198
Ta strona została przepisana.