spróbować. Żeby to dostać parę żywych... Już bych sie ohfiarował dzień pościć na tę intencję. Ba, kiedy to strasznie mdłe, zaraz w łapach zdycha, choćbyś ją i najdelikatniej ujął pazdurami...
Idąc rozmyślał nad tym pomysłem i uśmiechał sie do tego widoku, jaki mu wyobraźnia przedstawiała.
... Pasą się koło jamy. Pasie ich się cały kerdel. Czarne, białawe, siemieniate... Dzieciska swawolą z niemi — niby straszą je, jak koty młode, ale żadne się nie śmie tknąć. Ociec zakazał. A on se leży na przyjamiu i cieszy oczy tym obrazkiem...
— Żeby sie jeno chciały chować!... Ale coby nie chciały? — pocieszał się. — Wytłómaczy sie im, że i ludzie nie lepsi i nie dla ładnych piórek je chowają. A poszanowania nigdzie takiego by nie miały. Z miłością by sie koło nich chodziło... Ino jak wytrzymać, coby sie nie tknąć? Człowiek potrafi, bo cóż, i trawę może jeść...
Dla zaokrąglenia tych przedumywań dodał se jeszcze w myśli:
— Trzeba bedzie ten pomysł przemyśleć przy czasie. A tymczasem musi sie jeszcze starego zażywać sposobu...
Zatrzymał się i począł się zastanawiać, w którą stronę się udać. Za wodą wczora był, to tam pewnie dziś strzegą.
— Dziwnie nieprzewidujący ludzie...
Najporęczniej byłoby do chałup pod lasem, ale
Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/43
Ta strona została skorygowana.