„Kieby tu moje były rządy, to bych was naucył, jak sie do cłeka porząmnego gada”. Na scęście trafił sie Słowiak i ten mi dopiero pokazał, jakech mu opedział wsyćko, kany sie mam udać. Zachodzę — gmasysko wielgie jak ministeryjo, drzwi może ze sto: do ktorychze tu zapukać...
Pukam z kraja, wchodzę, powiadam jak i co — posyłają mie dalej. Idę dalej — tam to samo.
I tak do dziesięci razów. Nareście niby trafiłech. Powiadają mi: Było tu coś, ale nie wiadomo, ktoś — powiada — papierów zaządał, ale piniądze — powiadają — nijakie nie przysły. Tak-ech zrozumiał niby z tego, co w jakimsi języku gadali.
Ja tez wpadł w złoś — co myślicie, na taki interes — jak nie zacnę teremtetować!... ,,Cy ja was sukał, psie jakieś? Kto mie do jazdy namawiał? Ka piniądze? Oddejcie mi tu zaraz, bo jak nie, to...” Juz nie bacę, com im ta powiedział, bo sie straśnie zhonorzyli, zech to ich niby obrazieł i wypchnęli mie na ulicę powiadając, że jak drugi raz tam przydę, to mie do policyi oddadzą.
Zeby to było tu ka blizej, w Nowym Targu abo w Sący, to bych tak prał był z kraja... Ale coz — tam miasto wielgie — narodu moc — wspaniałoś strasecna... Moze jaki cysarz akurat przejezdzać i ujrzy, i bedzie źle. Potem przysło mi na myśl: „Każby oni piniądze zacyganili, kie to widać państwo duze — takie gmasysko jak dziesięć kościołów — urzędniki powazne, jak
Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/72
Ta strona została przepisana.