Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/80

Ta strona została przepisana.

ino na kazdym jakiesi wydziwy, se sie napatrzyć temu nieurada.
To we dnie. A coz dopiero wiecór!... Jak pozaświecają elektrykę, jak sie to wsyćko olśni, poozłaca, jak te światła powpadają słupami we wodę — tak ize całe miasto, widzi ci sie, na ognistych słupach zbudowane — jak do tego jakieś pokusy djabelskie zacną grać i śpiewać róźnie na jakichsi mostach pływających, poubieranych w gierlandy — to sie widzi: raj na ziemi... Ani takiego snu cłowiek zwycajny za zycia mieć nie godzien.
Ja tez panu mojemu wydziękować ni mógł, ize mie zabrał ze sobą. Cłowiek-by zycie zezył i nie wiedziałby, ze takie cuda dziwne są na świecie.
Nie dziwota, ze tam panowie zewsąd przyjezdzają. I w tym casie, kie my byli, było ich tam dość; najwięcy Miemców. Pan mi powiedział, ze po ślubie młode państwo zwycajnie tam przyjezdza.
Jednego razu pojechaliśmy oba z panem na łódce na morze. Po drodze spotkaliśmy tyz łódkę — pozieram i widzę: siedzi w niej dwoje ludzi starych, moze koło siedemdziesięci roków abo więcy. On se drzymie rozkośnie, a ona pońcochę robi. Gondoler wiosłuje zwolna — i tak jadą... Pokazuję ich panu mojemu i powiadam: „Ci tyz pewnie poślubną jazdę odprawują, ino sie nieco spóźnili”. Pan mówi: „Miemce”. — „Ale