pochodzi święty Jantoni Padewski. Same cudowne okolice.
Potem zajechaliśmy do takiego miasta, co sie Bolonija nazywa. Kamienice tam podobne do sukiennic w Krakowie, bo takie mają filary przed sobą; miasto, widać, bogate; ludzie tyz opaślejsi niz we Wenecyi; wsyćko jakiesi hrubse, więcy przysadziste. Ale i tamtejsi ludzie zmyślni są: wieze takie wam umieją stawiać, ze lecęcy stoją...
— Jak to niby?...
— No tak, ze widzi ci sie: leci... ino pozieras, kie spadnie, a ona stoi, setnie pochylona, cudem jakimsi tak w powietrzu wisi.
— To tam nie ludzka moc...
— Są tam dwie takie wieze. Strach pojrzyć. A jesce więksy strach stanąć blisko ktorej. Tam w tym mieście niedługo my pobawiali, bo sie panu mojemu śpiesyło do Florencyje.
— To jaka jego pani?
— Nie, to tyz miasto. Siedliśmy znowu na kolej i jedziemy. Musielimy bez telo tunelów przejezdzać, ze sie aż cnęło; było ich cheba coś ze sto. Z tego dobrze pamiętam, ize sie pan ciskał, ze sie co chwila ściemniało, bo se przekładał karty ma kolanie, zołędzie i rózne inse — tak sie ta sam, nie tracąc casu, przyucał.
Ale nic dotąd blizsego nie pedziałech wam o tym panie moim. Skąd był, to ni mogę wiedzieć, bo i jemu samemu nieraz sie myliło, jak sie
Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/85
Ta strona została przepisana.