przedstawiał (nie mnie, ino drugim panom): Raz, ize jest od Warsawy, insy raz, ze z Galicyje, to znowu, ze od Poznania. Mógł być ze wsyćkich trzech miejsc, bo, jak powiadał, miał dobra ozległe i nie ino pod jednym cysarzem. Gadał, ize jest hrabią jaśnie oświeconym i zeby go tak przy ludziach nazywać.
Ja tyz ta jesce wolał, boch sie mógł przed ludźmi scycić, ize hrabiemu, nie płatkowi słuzę. Lat miał moze ze trzydzieści kielka, do śtyrdziestu. Talantów miał duzo. Umiał fotografować przepieknie — mnie tak odbił na papierze, coby mie każdy był poznał, choćby mie i nie znał przedtem. Umiał grać w karty na wselejakie sposoby i jakąsi grę jesce znał, co sie nazywa ruleta. Wykstołcony był we wselkich śtukach — no, jednym słowem ucony. Straśnie był dobry cłek z niego. Ale to sie z dalsego opowiadania pokaze.
Zajechalimy do te Florencyje i zamieskalimy w hotelu, nie bacę, jak sie nazywa. Miasto rozkosne. Kwiatów tam telo — i po murach, i po dachach, i kany ino miejsce jakie — ze nie wiadomo, cy to miasto prawdziwe, cy ogród.
— Zeby zamiast kamienic stały ule, byłoby tyz tam miodu!... — westchnął jakiś chłopina słodkawo.
— Poza miastem jest wzniesienie; jak sie stamtąd popatrzyć, to cała dolina — az po góry —
Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/86
Ta strona została przepisana.