Strona:Władysław Orkan - Nad urwiskiem.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

niechce. Tego pierwszego, toch jeszcze nie próbował; drugie za to próbuję codzień...
— To wasza płaneta...
— Nie tu ona siedzi — zamruczał. — Nie tu!... Ka ja pudę, tam ona ze mną. Pódź Burek, pódź! Ostańcie zdrowi.
Powlókł się w górę do wrębu... Pies niecierpliwy wyprzedził go i wpadł w wysoką trawę, szukać jakiego pożywienia.
A ja długo siedziałem przy źródle, medytując nad «płanetami» tych ludzi...