— Sprzedocie reśtę?... — podjął na nowo wójt. — Dom wom trzysta śrybłem...
Marcin potrząsnął głową.
— No, niech stracę!... Wiecie, Morcinie ze wos lubię... Zreśtom chałupę zostawię do wase wóle... Nie ukrzywdzę wos. Kiedy tedy mozecie wrócić, to wos przyjmę... Daję trzysta pięćdziesiąt... Nie chcecie?... No, mocie trzysta siedmdziesiąt na miejscu i litkup!... Chałupa wasa. Coz więcy chcecie?... Dwieście się potrąci za dług, dwadzieścia za procent; wypłacę wom na miejscu stówkę i pięćdziesiąt papierków! Kumotrowie poświadcą...
— Iżali powiedziałbym... — począł pisarz, podnosząc poważnie głowę.
— Na świecie!... — przerwał podwójci.
— Na moją dusyckę!... — dokończył polowy.
Wójt wstał, podszedł do młynarza.
— Kumotrze! Nie bądźciez twardzi!... jak wom zycę...
Uściskał go, ucałował.
Młynarz rozbrojony serdecznością, zgodził się, tembardziej, że napróżnoby gonił za myślami, by oponować.
— Odrazu sie kontrakt spise. Pisorz na miejscu... — rzekł wójt; zupełnie wytrzeźwiał z radości.
Marcin kiwnął głową.
Pisarz już wyciągnął arkusz ze stolika, rozło-
Strona:Władysław Orkan - Nowele.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.