Przywiozłem do Warszawy prace literackie p. Władysława Orkana (pseudonim), a los ich interesuje mnie z dwóch powodów: ponieważ wydaje mi się, że p. Orkan ma duży talent, i ponieważ urodził się niedaleko moich stron rodzinnych, a to zawsze wiąże... Pragnąłbym mu ułatwić wejście na rynek literacki warszawski, poprostu zapoznać go z piszącymi i z publicznością.
Orkan jest synem włościan, górali z okolic Limanowy, zwanych u nas na Podhalu i w Nowotarszczyźnie zagórzanami albo kliszczami i kliszczakami; chodził do gimnazjum w Krakowie i obecnie złożył maturę.
Zdaje mi się, że on, wraz z p. Stopką Nazimkiem z Zakopanego, prawnikiem, autorem świeżo wyszłej, bardzo ciekawej książki o Sabale, i z p. Wojciechem Brzegą, także z Zakopanego, rzeźbiarzem, uczniem krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, a nagrodzonym niedawno na konkursie w Warszawie, stanowią początek artystycznego ruchu, który się między inteligencją góralską budzi. Kto wie, czy zczasem, wykształceni chłopi gó-