Ta strona została uwierzytelniona.
ZEMSTA TRUPA
Wchodzimy do dymnej izbiny góralskiej. Ściany i powała świecą się, jakby lakierem pociągnięte; to dym sadzami tak je pomalował... Grube, nieociosane belki poleni dźwigają długie siągi smrekowych drew. Piec szeroki z „nolepą“,[1] ławy brudne koło ścian, łyżnik, półka na miski, konewki do góry dnem przewrócone, „młynek“[2] przy drzwiach i parę niskich stołków — oto cały sprzęt, jaki się znajduje w piekarni.
Na glinianej, śliskiej ziemi dzieci się bawią struganiem patyczków; kot, wylizawszy rynkę,[3] przybliżył się milczkiem ku nim i bawi się obstrzępanemi sukienkami.
Przez dym, wypełniający od góry połowę pie-