Ostatnie słowa dwa razy obiły się o przeciwległą górę — i nim jeszcze echem zdołały powrócić napowrót — już nowe zadźwięczały zgłoski:
Uzaliła się mateńka
Rącek Haliny:
Włóz wianusek — weź dzbanusek,
Idź na maliny!
Hej! idź na maliny...
Dziewczyna wybiegła z lasu i szła dalej polaną ku wyrębom, kończąc zaczętą piosenkę:
Niedalecko poza borem
Hej!... poza sosną —
Duze krzaki, maliniaki —
Maliny rosną...
Hej!... maliny rosną...
Poskoczyła szybciej, widząc już zdaleka krzaki, obwieszone czerwonemi jagodami. Zmęczona, ciszej już nieco, zanuciła ostatnia zwrotkę:
Córuś moja! przynieś malin
Pełny dzbanusek —
Ino musis uwazować
Na swój wianusek!...
Hej!... na swój wianusek!
Chyżo rzuciła się ku maliniakom, obrywając paluszkami kraśne jagody i rzucając po garści do dzbana...