Strona:Władysław Orkan - Wskazania.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.
O ŚPIĄCEM WOJSKU W TATRACH.

O śpiącem wojsku w Tatrach plącze się zdawna między naskim ludem kilka podobnych opowieści. Jedną z takich, krążącą w okolicy tamtej, zapisał w roku 1843 ksiądz Świętopełk Głowacki w Poroninie.
Mowa w niej o jednym gaździe, któremu wypadło jechać do szałasu na Konin po ser. Kiedy dojechał — powiada — na miejsce, zdjął uździenicę z konia i puścił go na paszę, a sam wszedł do koleby. Niedługo tam pobawiał — wyziera, a tu konia nie widać. Poszedł za nim, za śladami i naszedł go na dolince, skubiącego trawę. Łapie go tedy, i kie go ma prowadzić — pojrzy na bok — a tu się mu przedstawia w poblizkości jama jakowaś. „Co by tam w niej mogło być?” — zaciekawił się. Uwiązał konia przy smreku, poszedł zbadać tę jamę. Zkraja wcale łatwe wejście, przestrone. Włazi dalej — a tam jakieść drzwi. Zląkł się, że na zbójnicki schów natrafił. Ale myśli: „Kiech już tu, to zajrzę, co tam być może”. Uchyla drzwi i wtedy zmiertwiał dopiero. Zabaczył bowiem husarza na koniu. Już się cofnąć nie