Strona:Władysław Sebyła - Koncert egotyczny.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

Biły we mnie te słowa ciemne, jak kamienie,
co plusnąwszy już potem idą cicho na dno,
niknąc, majacząc zielonawym cieniem,
póki między morszczyny miękko nie opadną;
a pozostanie po nich kilka kół szerokich
i odbite na fali obłoki.

Biły we mnie te słowa ciemne, jak kamienie,
co płoną w locie i tak krótko świecą,
że wiatr już ściera ślad na nocnem niebie
nim na spotkanie im oczy dolecą —
i zmagałem się z pustką niejasnych zapytań
aż dzień mi w twarz wybuchnął śmiechem świtu.