— Noc, Hamlecie.
— Noc, Don Kichocie.
— Kiedy słońce zachodzi, cienie drzew rosną nad miarę, coraz dłuższe i dłuższe, póki nie sięgną horyzontu. A wtedy cienie zwyciężają drzewa, cienie pochłaniają drzewa, które je rzuciły. To noc. To mrok.
— Kiedy świat zachodzi, nie, kiedy noc zapada nad światem, słowa rosną nad miarę, coraz większe, coraz potworniejsze, póki w mroku słów, w krzyku słów nie zginą rzeczy i czyny. W południe cienie są mniejsze od drzew — w południe — słowa są mniejsze od czynów. Nocą rozmawiamy z mrokiem słowami, a rzeczy i drzewa poznajemy po dotknięciu. Nocą budujemy ze słów katedry, które kiedy w nie uderzyć ręką, okazują się złomami nagich i jałowych skał. Noc świata.
— Nocą widuję rycerzy olbrzymów. Wywijają rękami, uzbrojonemi w olbrzymie miecze, jakby wzywali mnie do walki. A kiedy na nich uderzam... Próżna walka... To wiatra-
Strona:Władysław Sebyła - Koncert egotyczny.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.
V
DJALOG W CIEMNOŚCI