Wieczorami w złotych kawiarniach, w niebieskim dymie tytoniu,
Gwarzą sennie oszukani poeci, oszukani niepotrzebni nikomu
Oszukały ich wiosny i zimy, jesienie i liście młode,
Oszukały ich wschody słońca, złoto sinych fal przed zachodem.
Oszukały ich nawałnice i wiatrów szumiących huk,
Oszukały: cierpienie — i litość, — śmierć codzienna, miłość — i Bóg!
Oszukały: żelazo i beton, łuki mostów i trzask samolotów
Rznące wodę śruby okrętów, i ścisłość gwiezdnych obrotów
Oszukały ich serca własne, mijający smutek — i radość,
Gniew, jak rzeka wzdęty powodzią, i krew z gardła tryskająca popradem
Oszukały ich szturmy i rzezie, i gnijąca woda okopów,
Nieuchronnych chichot pocisków, trupy zdrowych i młodych chłopów.
Oszukali ich księża i wodze, robotnicy, żebracy, uczeni,
Oszukały skrzydła jaskółek, i wróble sejmy w jesieni.
Zamarzłe w kamień bieguny, wybieliły im oczy śniegami,
Zwrotnikowe słońce przebiło puste oczy złotemi gwoździami