Strona:Władysław St. Reymont - Pisma IX - Nowele.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.
— 97 —

który dostała na wczorajszej bibce — robiła tak zawsze — zawołała go w kulisę i wspaniałomyślnie zaproponowała, aby się przeniósł na mieszkanie do jej kuchni.
— Bo ty podobno nigdzie nie mieszkasz?
— E — e — mieszkam, proszę pani dyrektorowej.
Lubiła ten tytuł.
— Gdzie?
— Tam na Olejnej. Pani dyrektorowa nie wie? mieszkamy ze Zmarźlakiem razem.
— To bydlę rozpoi cię.
— Cóżto szkodzi, proszę pani?
— No tak, tak — ale u mnie nie możesz być pijanym.
— Dobrze, nie będę pił — wszystko mi jedno.
I ucałował na podziękę ręce kandydatki na dyrektorową.
— Sprowadź się zaraz.
— Dobrze.
Akurat ktoś go potrzebował posłać do szewca i w tym celu ściągnął nawet z nóg kamasze, którym nagwałt pomoc dać należało, i, siedząc w kulisie, głosem tylko miał brać udział w próbie.
— Franek, zaniesiesz, widzisz — niech ci na poczekaniu zrobi.
Franek przybrał stanowczą minę i powiedział, że nie ma czasu, nie pójdzie.
— Dlaczego, małpo, nie pójdziesz?
— Bo przeprowadzam się.